Jego najnowszy obraz to kwintesencja wypracowanej w
poprzednich filmach stylowej „smarzowszczyzny” doskonale zgrana z poetyką
thrillera i kina sensacyjnego, a przy okazji bardzo oryginalnie zmontowana.
Smarzowski z taką samą uciechą rzuca mięsem, co rozmaitymi kliszami i
odwołaniami. Efektem jest szokująca (dla tych co reżysera nie znają lub wierzą
w bajki) analiza fragmentu polskiej rzeczywistości, gdzie chamstwo, deprawacja
i cwaniaczkowatość są chlebem powszednim.
„Drogówka” świetnie trzyma napięcie i doskonale balansuje
między potworną brutalnością i prostactwem a wyłaniającą się zeń gorzko-ironiczną
diagnozą. Nie ma dla mnie w polskim kinie reżysera tak zgrabnie łączącego autorski styl z
umiejętnością bezkompromisowego rozliczania się z potworami zamieszkującymi
szafy polskich domów oraz instytucji. Wielkim atutem filmów Smarzowskiego jest
również doskonałe aktorstwo, w przypadku „Drogówki” na uwagę zasługuje
zwłaszcza Bartłomiej Topa, który raz na zawsze zrywa z wizerunkiem Złotopolskiego
ciołka. A czyni to w sposób naprawdę spektakularny.
Wiwat zepsucie, korupcja, niemoralność, wiwat Smarzowski! 9/10