O wtorku z Korine'm, Reygadasem i
Seidlem i o tym, co z tego wynikło:)
„Czwarty wymiar” - to trzy etiudy
trzech reżyserów z trzech krajów. Trudno pisać mi o tym jako o
całości,
bo uważam, że utwory te są nierówne i niespójne, zatem:
bo uważam, że utwory te są nierówne i niespójne, zatem:
episode 1 reż. Harmony Korine –
Korine'owska klasyka w wersji soft. Val Kilmer jako prowincjonalny
kaznodzieja z osiedlowego klubu. Dziecięco-naiwny i kretyńsko uroczy. (I piosenka z przesterowanym woka-
lem nucącym „Did I mention the fourth dimension” - przednia zabawa!) 7/10
kaznodzieja z osiedlowego klubu. Dziecięco-naiwny i kretyńsko uroczy. (I piosenka z przesterowanym woka-
lem nucącym „Did I mention the fourth dimension” - przednia zabawa!) 7/10
episode 2 reż. Aleksei Fedorchenko –
geniusz-samotnik, jego krejzi sąsiadka i marzenia o podróżach
w czasie na postsowieckim blokowisku. Nuda. Przysnęłam jakieś 5 razy. 3/10
w czasie na postsowieckim blokowisku. Nuda. Przysnęłam jakieś 5 razy. 3/10
episode 3 reż. Jan Kwieciński –
hipsterzy w obliczu nadciągającej zagłady, czyli Gregg Araki dla
ubogich.
Czwórka wylansowanych studentów PWST o durnych ksywkach, gania po ewakuowanej z powodu powodzi
wiosce robiąc durne rzeczy, których jedyną konsekwencją jest coraz większe zażenowanie wśród
publiczności. 2/10
Czwórka wylansowanych studentów PWST o durnych ksywkach, gania po ewakuowanej z powodu powodzi
wiosce robiąc durne rzeczy, których jedyną konsekwencją jest coraz większe zażenowanie wśród
publiczności. 2/10
„Post tenebras lux” reż. Carlos
Reygadas – bardzo niepokojący film zwieńczony groteskowo krwawą
kulminacyjną sceną. Brak linearnej narracji i piętrzące się niedopowiedzenia, mistyka wyłaniająca się
z intensywnej wizji przyrody. Poprzez naturalistyczne obrazy splecione z symboliczną fantastyką,
obserwujemy obraz współczesnego podzielonego klasowo i rasowo meksykańskiego społeczeństwa.
Światło po mroku. Film, który odczuwamy niemal fizycznie jeszcze długo po zakończonej projekcji. 7/10
kulminacyjną sceną. Brak linearnej narracji i piętrzące się niedopowiedzenia, mistyka wyłaniająca się
z intensywnej wizji przyrody. Poprzez naturalistyczne obrazy splecione z symboliczną fantastyką,
obserwujemy obraz współczesnego podzielonego klasowo i rasowo meksykańskiego społeczeństwa.
Światło po mroku. Film, który odczuwamy niemal fizycznie jeszcze długo po zakończonej projekcji. 7/10
„Modelki” reż. Ulrich Seidl –
kolejny seans retrospektywy tego niezwykłego austriackiego twórcy.
Podobnie jak większość jego obrazów balansujący na granicy fabuły i dokumentu. Losy trzech wannabies
modowego światka na tle austriackiej rzeczywistości lat 90-tych. Miałkość i pustka codziennej egzystencji
oraz czas odmierzany kolejnymi imprezami i liczeniem wciąganych kresek. Bardzo smutny, gorzki obraz,
przez który przebijają się jednak nuty ironicznego humoru. Jak zwykle u Seidla,
doskonały i sugestywny estetycznie. 8/10
Podobnie jak większość jego obrazów balansujący na granicy fabuły i dokumentu. Losy trzech wannabies
modowego światka na tle austriackiej rzeczywistości lat 90-tych. Miałkość i pustka codziennej egzystencji
oraz czas odmierzany kolejnymi imprezami i liczeniem wciąganych kresek. Bardzo smutny, gorzki obraz,
przez który przebijają się jednak nuty ironicznego humoru. Jak zwykle u Seidla,
doskonały i sugestywny estetycznie. 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz