To film o prawdziwie chorych umysłach, fascynacji podszytej dziwacznym erotyzmem i o napięciu między wizjonerstwem a obłędem. Równocześnie stanowi on rodzaj analizy zależności uczeń – mistrz, która może być rozpatrywana wielopłaszczyznowo, w tym również jako relacja władza - społeczeństwo.
Obraz Andersona nuży, wyczerpuje i rzuca widzowi wyzwanie. Zdecydowanie warte podjęcia. Joaquin Phoenix kreuje tu rolę życia, tworząc bohatera równie fascynującego, co odpychającego. Genialnie zakomponowane kadry (z symbolicznie przewijającą się wizją bezkresnego oceanu) i niepokojąca, połamana muzyka niezawodnego Jonny’ego Greenwooda gwarantują mieszankę iście mistrzowską. Trudne, męczące kino, do którego warto jednak powrócić.8/10
Sama esencja i naprawdę świetnie napisane ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło to czytać:) dziękuję i zapraszam częściej!
Usuń