W „Jestem cyborgiem i to jest OK” Chan-Wook Park dokonuje karkołomnego
połączenia schizofrenicznego dramatu z komedią sci-fi i słodkiego romansu ze
spektakularnymi rozbryzgami krwi. Z zaskakująco udanym efektem.
W tym filmie urzeka wszystko – począwszy od niebanalnego
tytułu, poprzez pokrętnie opowiedzianą
surrealną historię, na fantastycznej oprawie wizualnej skończywszy. Akcja rozgrywa
się w zakładzie psychiatrycznym, zaś świat przedstawiony stanowi miksturę osobliwej
szpitalnej rzeczywistości z kompletnie pokręconymi odlotami kuracjuszy. Urojenia
zlewają się z prawdą, sny z jawą, trudno rozgraniczyć jedne od drugich, zresztą
– nie ma takiej potrzeby. Bowiem to właśnie ta dziwaczna baśniowość z
pogranicza schizofrenicznego majaka i dziecięcego świata magii stanowi o sile
tego filmu.
Jeśli lubicie azjatyckie smaki, ale Wasze zgnębione żołądki
potrzebują chwili wytchnienia od masakry rodem z „Oldboy’a”, polecam wrzucić na
ząb „Jestem cyborgiem…”. Gwarantuję brak zgagi. 9/10
„Jestem cyborgiem i to jest OK”, reż. Chan-Wook Park
Ależ ciekawie piszesz o filmach. Like it! :)
OdpowiedzUsuńwow, Twój komentarz jest PIERWSZY na moim blogu:) i jaki miły:) podwójny powód do celebrowania - dziękuję :)
OdpowiedzUsuń