czwartek, 15 listopada 2012

"Mistrz" Paula Thomasa Andersona - na szybko

Traktujący o Ameryce lat 50-tych „Mistrz” pozostaje nad wyraz aktualny ze swym złowróżbnym przesłaniem o szaleństwie, które konsumuje współczesny świat. Thomas Paul Anderson demaskuje kolejny „american dream”. Odwołuje się przy tym do niezwykle barwnej amerykańskiej historii sekt i około-religijnych grup z budzącymi największe emocje scjentologami na czele.

To film o prawdziwie chorych umysłach, fascynacji podszytej dziwacznym erotyzmem i o napięciu między wizjonerstwem a obłędem. Równocześnie stanowi on rodzaj analizy zależności uczeń – mistrz, która może być rozpatrywana wielopłaszczyznowo, w tym również jako relacja władza - społeczeństwo.

Obraz Andersona nuży, wyczerpuje i rzuca widzowi wyzwanie. Zdecydowanie warte podjęcia. Joaquin Phoenix kreuje tu rolę życia, tworząc bohatera równie fascynującego, co odpychającego. Genialnie zakomponowane kadry (z symbolicznie przewijającą się wizją bezkresnego oceanu) i niepokojąca, połamana muzyka niezawodnego Jonny’ego Greenwooda gwarantują mieszankę iście mistrzowską. Trudne, męczące kino, do którego warto jednak powrócić.8/10


 

2 komentarze: