czwartek, 13 września 2012

"Dom w głębi lasu" czyli cała masa koszmarnej frajdy

Całe szczęście, że przed seansem nie przeczytałam żadnego streszczenia, żadnej recenzji! Dzięki temu mogłam całkowicie dać się porwać szalonemu widowisku, które zaserwował Drew Goddard do spółki z Jossem Whedonem. Wam polecam to samo:)

„Dom w głębi lasu” to eksperyment, nieobliczalna wypadkowa „Krzyku”, „Cube” i klasycznych slaherów (wdzięczne dygnięcie w stronę Sama Raimiego), przeskakująca je wszystkie zwinnym susem inteligentnej drwiny. To zupełnie nowa, świeża perspektywa patrzenia na horror – gatunek w kinie wyeksploatowany już ze wszech miar. Twórcy filmu wychodzą daleko poza jakąkolwiek konwencję, nie muszą też bawić się w demitologizację gatunku, bo inni zrobili to już wcześniej (z „Krzykiem” na czele), mogą natomiast bezkarnie rzucić się w wir piętrzących się absurdów i nonsensownej zabawy, pokazując przy okazji proces kreacji całego koszmaru „od kuchni”. Kluczem do tego filmu jest właśnie zabawa. Bo takiej frajdy, jak podczas seansu „Domu..”, dawno już nie miałam oglądając żadną czarną komedią, a co dopiero horror. 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz